piątek, 18 stycznia 2013

RADZIEJOWA. BESKID SĄDECKI

Początek listopada. Za cel obrałem sobie najwyższy szczyt Beskidu Sądeckiego - Radziejową (1262 m n.p.m.).   Dojechaliśmy do Szczawnicy  i dalej na parking przy Rezerwacie Białej Wody.

Pogoda jednak nie była taka, na jaką liczyłem. Przymrozek i całkowite zachmurzenie to nie to co widziałem w prognozach dnia poprzedniego....
Do tego spory wiatr. Raczej pogodziłem sie z tym, że żadnych widoczków dziś nie bedzie.

Po jakichs 40min drogi uakzuje mi sie Babia Góra i Trzy Korony (po lewej). Mgła nad Zalewem Czorsztyńskim i zachmurzone niebo :-(
Nieco zrezygnowany szedłem dalej, gdy w pewnym momencie obróciłem się do tyłu ujrzałem moje kochane Tatry. Bielusieńkie wierzchołki z każdym krokiem wynurzały sie coraz bardziej. 
Ukazało sie ciekawe porównanie - Wysoka (najwyższy szczyt Pienin) i Tatry Wysokie.





Nie obyło sie bez pamiątkowej fotki.


Szlak bardzo łatwy i przyjemny. Z początku szliśmy polami by po jakiejś godzinie wejść w las. 
Tu już zaczynało być coraz stromiej a czoło stawało sie coraz bardziej zroszone.

Jednak  po wyjściu z lasu widok zaparł dech w piersiach
Obrazek jak namalowany. W końcu niebo zaczęło sie przejaśniać. Białe szczyty świetnie prezentowały się z jesiennym pejzarzem Pienin.
 
 Można by powiedzieć, że Tatry mieliśmy jak na dłoni....
 .....albo pod nogami..
Sesja zdjeciowa zajęła pewnie z pół godzinki, dlatego na szczyt Radziejowej dotarliśmy po 3,5h wedrówki.  Sam szczyt jest całkowicie zalesiony , ale mamy do dyspozycji wieżę widokową (identyczna jak na Mogielicy).
Dla mnie wyjście na taką wieżę to sama przyjemność, jednak niektórzy mogą mieć lęki. Strach mógł potęgować również spory wiaty od strony Tatr.
Sam widok z wieży był już nieco gorszy niż niżej.  Pare fotek i czym prędzej w dół, bo wiatr zmrarzał palce.
Ze szczytu Radziejowej udaliśmy się w kierunku schroniska na Przechybie. Mapowo to jakies 1.40h. Szliśmy spokojnie wiedząc, że najlepsze mamy już za sobą.
 
Obok schroniska znajduje się nadajnik. Cały kompleks jest dość spory i rozbudowany. Przed schroniskiem mamy liczne ławeczki oraz taras widokowy na Tatry. Jednak mnie w tym momencie interesował ciepły posiłem (żurek :-) ) i grzene piwko.
To nie był jednak koniec przygód. Schodząc do auta miałem do wyboru 2 szlaki - zielony i niebieski. Niebieski szedł szeroką ubitą drogą, puźniej asfaltem, a zielony leśnymi ścieżkami.
Oczywiście wybrałem zielony i to był mój pech - jesienne liście całkowicie zasypały ścieżki. słebe oznakowanie na drzewach. Rezultat - ciągle gubiłem szlak, wracałem sie i szukałem na nowo.
W pewnym momencie zgubiłem go na amen. trzeba było isć na wyczucie w strone niebieskiego. Straciłem mase czasu przez to ale jakos dotarłem do Szczawnicy a stąd już busikiem w kierunku parkingu (choć 1km musiałem butować bo bus tam nie jeździł). Trasa jednak udana, widoki niezapomniane. Polecam!!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz