piątek, 18 stycznia 2013

KRIVAN 2494m

Wyprawe na Krivan (Krywań) planowaliśmy ze 2 lata. Ciągle coś wypadało, albo ciężko bylo trafić w pogodę. W końcu udało się zebrać 5-osobową ekipę i jazda Drogą Wolności przez Słowację.
Dojazd dość długi, gdyż trzeba objechać Tatry dookoła.
Wybraliśmy najkrótszą mapowo drogę (niekoniecznie najłatwiejszą). 
 Pogoda dopisywała nam od samego początku.








Szliśmy zielonym szlakiem. Początkowo przez las i wiatrołomy. 
Już z lasu widzieliśmy nasz cel. Stąd nie było to za blisko.....
Po wejściu w pasmo kosodrzewiny szczyt mięliśmy  cały czas przed oczami.
Słonko było już na tyle wysoko by utrudniać nam wędrówkę



Oglądając sie do tyłu też można bylo ujrzeć niesamowity krajobraz - płaski teren z nielicznymi aglomeracjami oddzielający Tatry od Fatr. 
Postoje były coraz częstsze i dało się wyczuć zmianę ciśnienia.



Wspólne zdjęcie na tle Tatr Zachodnich













Przewyższenie bylo naprawdę spore. Pod szczyt to już niezła wspinaczka.
po drodze można było spotkać sporo Polaków i zamienić parę słów.


Po przejściu Małego Krywania i  Krywańskiej Przełączki do góry szło się niemal na kolanach hehe. O dziwo teraz właśnie szło mi się znakomicie, wręcz mógłbym biec na szczyt, ale to jednak wyjście grupowe i nieco hamowałem zapędy.


I w końcu ujrzałem krzyż na szczycie. Wysiłem w pełni wynagrodzony.  Podziwiać można było niemal wszystko dookoła. Tatry wysokie pomału chowały się nam w chmurach, ale Orla Perć, Świnica, Kasprowy i Giewont doskonale widoczne. Można było wpisać się do księgi pamiątkowej ukrytej w metalowej skrzynce ( widziałem                                                                     już coś takiego na Rysach).











 Ludzi na szczycie coraz więcej, więc pora schodzić. 








Schodziliśmy tym samym szlakiem, gdyż trzymało nas auto na parkingu. Mimo to wszyscy zadowoleni. z Drogi Wolnoiści mogliśmy jeszcze ostatni raz ujrzeć sam czubek Krywania.
 WIĘCEJ FOTEK Z WYPRAWY: 




RADZIEJOWA. BESKID SĄDECKI

Początek listopada. Za cel obrałem sobie najwyższy szczyt Beskidu Sądeckiego - Radziejową (1262 m n.p.m.).   Dojechaliśmy do Szczawnicy  i dalej na parking przy Rezerwacie Białej Wody.

Pogoda jednak nie była taka, na jaką liczyłem. Przymrozek i całkowite zachmurzenie to nie to co widziałem w prognozach dnia poprzedniego....
Do tego spory wiatr. Raczej pogodziłem sie z tym, że żadnych widoczków dziś nie bedzie.

Po jakichs 40min drogi uakzuje mi sie Babia Góra i Trzy Korony (po lewej). Mgła nad Zalewem Czorsztyńskim i zachmurzone niebo :-(
Nieco zrezygnowany szedłem dalej, gdy w pewnym momencie obróciłem się do tyłu ujrzałem moje kochane Tatry. Bielusieńkie wierzchołki z każdym krokiem wynurzały sie coraz bardziej. 
Ukazało sie ciekawe porównanie - Wysoka (najwyższy szczyt Pienin) i Tatry Wysokie.





Nie obyło sie bez pamiątkowej fotki.


Szlak bardzo łatwy i przyjemny. Z początku szliśmy polami by po jakiejś godzinie wejść w las. 
Tu już zaczynało być coraz stromiej a czoło stawało sie coraz bardziej zroszone.

Jednak  po wyjściu z lasu widok zaparł dech w piersiach
Obrazek jak namalowany. W końcu niebo zaczęło sie przejaśniać. Białe szczyty świetnie prezentowały się z jesiennym pejzarzem Pienin.
 
 Można by powiedzieć, że Tatry mieliśmy jak na dłoni....
 .....albo pod nogami..
Sesja zdjeciowa zajęła pewnie z pół godzinki, dlatego na szczyt Radziejowej dotarliśmy po 3,5h wedrówki.  Sam szczyt jest całkowicie zalesiony , ale mamy do dyspozycji wieżę widokową (identyczna jak na Mogielicy).
Dla mnie wyjście na taką wieżę to sama przyjemność, jednak niektórzy mogą mieć lęki. Strach mógł potęgować również spory wiaty od strony Tatr.
Sam widok z wieży był już nieco gorszy niż niżej.  Pare fotek i czym prędzej w dół, bo wiatr zmrarzał palce.
Ze szczytu Radziejowej udaliśmy się w kierunku schroniska na Przechybie. Mapowo to jakies 1.40h. Szliśmy spokojnie wiedząc, że najlepsze mamy już za sobą.
 
Obok schroniska znajduje się nadajnik. Cały kompleks jest dość spory i rozbudowany. Przed schroniskiem mamy liczne ławeczki oraz taras widokowy na Tatry. Jednak mnie w tym momencie interesował ciepły posiłem (żurek :-) ) i grzene piwko.
To nie był jednak koniec przygód. Schodząc do auta miałem do wyboru 2 szlaki - zielony i niebieski. Niebieski szedł szeroką ubitą drogą, puźniej asfaltem, a zielony leśnymi ścieżkami.
Oczywiście wybrałem zielony i to był mój pech - jesienne liście całkowicie zasypały ścieżki. słebe oznakowanie na drzewach. Rezultat - ciągle gubiłem szlak, wracałem sie i szukałem na nowo.
W pewnym momencie zgubiłem go na amen. trzeba było isć na wyczucie w strone niebieskiego. Straciłem mase czasu przez to ale jakos dotarłem do Szczawnicy a stąd już busikiem w kierunku parkingu (choć 1km musiałem butować bo bus tam nie jeździł). Trasa jednak udana, widoki niezapomniane. Polecam!!




czwartek, 17 stycznia 2013

POLSKI GRZEBIEŃ I MAŁA WYSOKA

Wyprawa na Polski Grzebień

Mając zdobyte Polskie Tatry Wysokie postanowiłem odkrywać te słowackie. Wybór padł na Polski Grzebień (przełęcz pomiędzy Dol. Białej Wody a Dol. Wielicką) .

Auto zostawiliśmy przy granicy na Łysej Polanie. Szlak wiedzie wzdłóż tego samego potoku który prowadzi do Morskiego Oka, tylko po jego drugiej stronie. Ruszyliśmy oczwiście przed wschodem aby zdążyć bo na sam Polski Grzebień mapowo jest 5.15h. Trasa rewelacyjna! 

Podziwialiśmy cudny wschód słońca.... 

Trasa bardzo długo prowadzi szutrową szeroką drogą i po w miarę płaskim terenie.

Puźniej jednak robi się niezła wspinaczka. Gdyby nie ranek i rześka aura byloby nieciekawie.

Niesamowite widoki  wynagradzały nam trudy.

Szybko pokazały się Rysy od swojej łagodniejszej strony i piękny zieloniutki Litorowy Staw.

Do celu bylo już naprawde niedalek. jednak zmęczenie coraz większe i większe.....

Nie obyło się bez wspomagaczy....

I tak po 4h wędrówki dotarliśmy na Polski Grzebień.

Na przełęczy spory wiatr, ale za to widoki powalające. Gerlach na wyciągnięcie ręki. Dolina Wielicka skąpana w chmurach i po lewej mój nowy cel dnia - Východná Vysokáo (Mała Wysoka)o wysokości 2429 m n.p.m.

 Ruszyliśmy w jej kierunku. początko trudności i troche łańcuchów. potem już strome podejście.  

Ze szczytu najpiękniejszy widok jaki kiedykolwiek widziałem

Lodowy i Łomnica a w dole Dolina Starolesna i coraz głębiej wkraczające pierzynka chmur.

Sporo posiedzieliśmy na szczycie, odpoczęliśmy i trzeba było sie zabierać w dół.