Dojazd dość długi, gdyż trzeba objechać Tatry dookoła.
Wybraliśmy najkrótszą mapowo drogę (niekoniecznie najłatwiejszą).
Pogoda dopisywała nam od samego początku.
Szliśmy zielonym szlakiem. Początkowo przez las i wiatrołomy.
Już z lasu widzieliśmy nasz cel. Stąd nie było to za blisko.....
Po wejściu w pasmo kosodrzewiny szczyt mięliśmy cały czas przed oczami.Słonko było już na tyle wysoko by utrudniać nam wędrówkę
Oglądając sie do tyłu też można bylo ujrzeć niesamowity krajobraz - płaski teren z nielicznymi aglomeracjami oddzielający Tatry od Fatr.
Postoje były coraz częstsze i dało się wyczuć zmianę ciśnienia.
Wspólne zdjęcie na tle Tatr Zachodnich
Przewyższenie bylo naprawdę spore. Pod szczyt to już niezła wspinaczka.
po drodze można było spotkać sporo Polaków i zamienić parę słów.
Po przejściu Małego Krywania i Krywańskiej Przełączki do góry szło się niemal na kolanach hehe. O dziwo teraz właśnie szło mi się znakomicie, wręcz mógłbym biec na szczyt, ale to jednak wyjście grupowe i nieco hamowałem zapędy.
I w końcu ujrzałem krzyż na szczycie. Wysiłem w pełni wynagrodzony. Podziwiać można było niemal wszystko dookoła. Tatry wysokie pomału chowały się nam w chmurach, ale Orla Perć, Świnica, Kasprowy i Giewont doskonale widoczne. Można było wpisać się do księgi pamiątkowej ukrytej w metalowej skrzynce ( widziałem już coś takiego na Rysach).
Ludzi na szczycie coraz więcej, więc pora schodzić.
Schodziliśmy tym samym szlakiem, gdyż trzymało nas auto na parkingu. Mimo to wszyscy zadowoleni. z Drogi Wolnoiści mogliśmy jeszcze ostatni raz ujrzeć sam czubek Krywania.
WIĘCEJ FOTEK Z WYPRAWY: